Pomoc w uzyskaniu odszkodowania – cz. III – Wypadki przy pracy z obrażeniami ciała
Nazywam się Rafał Długosz, lubię pomagać i dlatego jestem wolontariuszem fundacji Votum i czynnym przedstawicielem Votum Odszkodowania S.A., podmiotu, który zajmuje się między innymi pomaganiem osobom poszkodowanym w wypadkach.
Przygotowałem serię artykułów, dzięki którym dowiesz się, w jaki sposób i w jakiej sytuacji wraz z ludźmi z Votum możemy pomóc Tobie albo Twoim bliskim.
Poznaj historie naszych Klientów. Oczywiście imiona zostały zmienione.
Zaczynamy:
Cz. III – Wypadek przy pracy z obrażeniami ciała
Wstałem dziś tak jak zwykle o piątej trzydzieściNie ma dymów za oknami, nie ma huty już w mym mieścieZjadłem to co zwykle, tym razem się umyłemWyszedłem z domu, na autobus zaczekałemGdy autobus przyjechał, ledwo wlazłem do środkaTą linią bezrobotni jeżdżą, kogom ja nie spotkałNagle jeden krzyknął: – Spójrzcie w okna, na wystawy cenOd zeszłego roku wszystko podrożało o sto procentWałęsa, dawaj moje trzysta milionówWałęsa, dawaj moje trzysta milionówWałęsa, dawaj moje trzysta milionówWałęsa, dawaj…
Z głośnika radioobiornika leciało „300 milionów” zespołu Kazik na Żywo. Był wczesny ranek, na patelni skwierczały jajka na boczku. Całą kuchnię wypełniał aromat świeżo zaparzonej kawy i jajecznicy. Trzeba zacząć dzień od kawy i pożywnego śniadania! W przeciwieństwie do historii z piosenki pan Zygmunt szykował się do pracy. Był nauczony, że o pracę trzeba dbać, żeby nie dołączyć do grona bezrobotnych podróżujących autobusem do urzędu pracy. Była to praca fizyczna, w punkcie skupu złomu, więc śniadanie miało dać mu energię na cały dzień ciężkiej pracy. Tyle że tym razem pan Zygmunt nie przepracował całego dnia…
Co się stało?:
– Wypadek przy pracy z obrażeniami ciała
Skutek:
– Zmiażdżona noga
– Konieczność amputacji
Problem:
– Konieczna proteza
– Utrata zarobku, koniec wcześniej prowadzonego życia
Rozwiązanie:
– Powierzenie GK Votum sprawy uzyskania odszkodowania
– Pomoc w uzyskaniu świadczenia z ZUS (bezpłatnie)
– Reprezentacja Klienta w korespondencji i kontaktach z kancelarią pracodawcy
– Udział w sprawie karnej i doprowadzenie do skazania winnych
– Uzyskanie odszkodowania i jego egzekucja bezpośrednio od pracodawcy
Okiem Opiekuna Klienta
Ciąg dalszy historii pana Zygmunta opowiadam w pierwszej osobie, tak jak ją usłyszałem, od mojego kolegi i współpracownika w Votum:
Do pana Zygmunta dotarliśmy (razem z moim dyrektorem), jak już był w domu i był już po amputacji. Jak do tego doszło? Pan Zygmunt pracował w firmie prywatnej, zajmującej się różnego rodzaju transportem miejskim (węgiel, odbiór złomu). Pracował w tej firmie na umowę-zlecenie. W chwili wypadku miał około 60-tki, blisko do emerytury. Pracował jako pracownik fizyczny.
Wypadek przy pracy
Któregoś dnia na placu manewrowym stoi duży kontener, ze złomem. Po ten kontener przyjechał wózek widłowy. Kontener miał zostać przesunięty w inne miejsce. Kierowca wózka nie widzi, że pan Zygmunt stoi z drugiej strony i tak pcha kontener, że przygniata lewą nogę pana Zygmunta.
Noga zmiażdżona, lekarze przez trzy dni próbowali ratować w szpitalu, ale ostatecznie musieli amputować na wysokości połowy uda (w ten sposób żeby można było w przyszłości zamontować protezę).
Jak możemy pomóc?
Kiedy już zajęliśmy się panem Zygmuntem, po podpisaniu umowy, to żona powiedziała, że pracodawca chciał się z nim dogadać, żeby naprostować jakieś dokumenty. Od razu pomyśleliśmy, że wypadek pozostawia człowieka kaleką i należy się jednorazowe świadczenie z ZUS-u i renta. Nie mieliśmy wtedy świadomości, że ten człowiek był zatrudniony niekoniecznie jak należy. ZUS odpowiedział, że nie mają umowy o pracę ani protokołu powypadkowego (który się składa do ZUS-u). Osobną sprawą była kwestia ustalenia winnych wypadku i uzyskania odszkodowania.
Nieustępliwość popłaca
Przez długi czas walczyliśmy z kancelarią, która zaczęła reprezentować interesy pracodawcy, żeby uzyskać protokół powypadkowy (zwodzili przez jakiś czas, że niby uzupełniają). Trwało to miesiącami. Rodzina straciła nadzieję, że będzie miał rentę z ZUS-u. Udało nam się jednak doprowadzić sprawę renty z ZUS do końca, a chwilę później przyszło świadczenie jednorazowe z ZUS-u (około 60 tys.) i za to nie bierzemy pieniędzy.
Kilka dni później do mojego dyrektora przyszła pani Maria (żona Zygmunta) i usiadła w biurze. Pani wyciągnęła portfel i mówi, że Zyga ją przysłał, bo chcą zapłacić. Dyrektor potwierdził to, co im mówiłem: że na razie nie płacą. Ale Zyga się boi, że jak przyjdzie dzień rozliczenia, to się nie wypłacą i chcą teraz coś zapłacić. Dyrektor powiedział, że na końcu się rozliczą, jak świadczenie przyjdzie od ubezpieczyciela. Uspokojona pani Maria wróciła do domu i wspólnie z panem Zygmuntem czekali na ciąg dalszy tej sprawy.
Reprezentując pana Zygmunta Votum musiało iść do sądu z tą sprawą, bo suma ubezpieczenia pracodawcy nie była wystarczająca do pokrycia całości roszczenia. Pracodawca był skarżony bezpośrednio. Długo to się ciągnęło – 6 lat, sama sprawa karna trwała 3 lata. Zakończyła się wyrokami za mataczenie, podrabianie podpisu i poświadczenie nieprawdy i utratą uprawnień przez specjalistę od BHP. Również świadkowie składali fałszywe zeznania. Byli to koledzy pana Zygmunta – namówieni przez pracodawcę (co potwierdził sąd) zeznali, że kierowca wózka trąbił, a Zygmunt sam wszedł pod kontener. Historia lubi się powtarzać… Znamy takie przypadki, że świadkowie zgodnie twierdzą, że sygnały dźwiękowe były włączone, a było inaczej.
W tej sprawie uwagę zwraca, że pan Zygmunt początkowo nie chciał robić problemów pracodawcy. Rozumiecie? Człowiek stracił nogę, ale poczucie lojalności wobec pracodawcy było bardzo silne. Szybko okazało się jednak, że pracodawca nie miał skrupułów. Przepisał firmę po kawałku na członków rodziny, przepisał dom dzieci. Wszystko po to, aby uniknąć wypłaty odszkodowania.
A co dla pana Zygmunta było kroplą przepełniającą czarę goryczy? Wydawać by się mogło, że to drobna rzecz, ale właśnie wtedy pan Zygmunt zrozumiał, że jego byłemu pracodawcy zależy tylko na sobie: pan Zygmunt leżał w szpitalu i nie doczekał się wizyty pracodawcy. Tak po ludzku nie znalazł chwili, żeby go odwiedzić, zapytać, jak się czuje… Za to pan Zygmunt dowiedział się, że wszyscy pracownicy oprócz niego dostali zwyczajowe bony świąteczne. Tego było dla niego za wiele. Poczuł się wykluczony, nie był przez pracodawcę traktowany jak pracownik. A przecież nie chciał mu robić trudności, nawet kosztem braku odszkodowania za wypadek!
Ostatecznie jednak sąd zasądził dla pana Zygmunta odszkodowanie w kwocie 130 000 złotych bezpośrednio od pracodawcy. Dopiero wtedy, od tej wypłaconej kwoty my jako Votum pobraliśmy wynagrodzenie. Wcześniej pan Zygmunt nie ponosił żadnych kosztów tej sprawy.
Co było dalej?
Ta sprawa trwała dość długo. Na początku najważniejsza była sprawa karna: od niej zależało, czy odszkodowanie będzie w ogóle przyznane. Gdyby nie Votum (podjęcie działań w sprawie karnej), to pan Zygmunt byłby uznany za wyłącznego sprawcę wypadku, w którym został poszkodowany. Musieliśmy w pierwszej kolejności zająć się sprawą karną, żeby ustalić sprawcę. Ta sprawa toczyła się długo, bo pracodawca z rodziną i pracownikami starał się doprowadzić do umorzenia postępowania i uznania, że wyłączną winę ponosi poszkodowany w wypadku pan Zygmunt.
Dzięki naszej determinacji i temu, że pan Zygmunt pozwolił nam popracować, pan Zygmunt otrzymał należne mu pieniądze: po potrąceniu naszego wynagrodzenia ponad 100 000 złotych i 20 000 złotych zwrotu kosztu protezy.
Komu jeszcze możemy pomóc?
Czy warto zgłosić się do nas po bezpłatną analizę sprawy? Odpowiedź jest prosta: TAK!
Co zrobić?
Wejdź na stronę votum-odszkodowania.pl
Zadzwoń do mnie (696 88 98 95) lub
Napisz (rafal.dlugosz@votum-sa.pl)
zobaczymy, czy będzie można pomóc!